🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Winther Maier: Przeje... Nie jest dobrze (cz. 3)

Krótkie i intensywne zakończenie festiwalu spierdolenia.

* * * 

Sylmare odwiozła go nieopodal wozu Marka tuż przed świtem. Wytoczył się z niego, a potem pamiętał już tylko, że obudził się przy dogasającym ognisku, kilka godzin później. Bolała go głowa.
– No, wstałeś wreszcie. – Stał nad nim Mark z naręczem świeżego drewna, w swojej dziwnej, czerwonej tunice, zdobionej błyszczącą nicią, i szerokich, szarych spodniach. Rzucił drewno na ziemię i usiadł na barłogu Winthera.
– Gdzie ty znowu byłeś tyle? – Spytał z nutą niepokoju. Winther widział, że szuka na jego twarzy nowych śladów walki.
– Nic mi nie jest. – Wychrypiał w odpowiedzi i z jękiem przewrócił się na brzuch. Znowu poczuł pieczenie na plecach.
– Co do… – Mark złapał go za rąbek koszuli i podniósł razem ze strupami po cięciu elfki.
– Sigmar, kurwa, ja pierdolę. – Wysyczał chłopak.
– Przepraszam. – Burknął Mark i pobiegł do wozu. Po chwili wyniósł z niego szmatkę i butelkę spirytusu. Nie zważając na bulgoty Winthera, przetarł mu rany.
– Nie są głębokie. – Odetchnął. – Nasmaruję ci je dzisiaj tą maścią, co ostatnio ci pomogła.

Winther podniósł się i usiadł ze skrzyżowanymi nogami. Mark prześlizgnął wzrokiem po jego piersi i wrócił na twarz. Był wyraźnie spokojniejszy, ale jeszcze nie w pełni zrelaksowany.
– Dostałem cynk o tym powozie. – Zaczął Winther. – Poszłem i udało mi się to. – Pogrzebał w kieszeni i wyjął bransoletkę. – Ale zdążyła mi zrobić to. – Machnął kciukiem, wskazując swoje plecy.
Mark zmarszczył czoło i przyjrzał się biżuterii. Zbladł.
– Winther, to elfickie przecie.
– Jak elfka, to wiadomo, że elfickie. – Wzruszył ramionami.
– Ty nie rozumiesz powagi sprawy. Co, jeśli nas znajdą…?
– Nie znajdą. – Machnął ręką chłopak. – Nawet nie widziała mojej twarzy. – Skłamał.
Mark przygryzł dolną wargę.
– Powiedz mi, czy ja ci za mało płacę? Bo mogę więcej. Tylko nie bierz już tych fuch...
Winther spojrzał na niego zaskoczony. Na jego twarz powoli zakradał się uśmiech. W końcu złapał Marka za kark i przysunął do siebie tak, że zetknęli się czołami.
– To nie dlatego. Ja po prostu jestem pojebany.


Koniec.

Komentarze