🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Ta sama ulica

Ten wpis planowałom od listopada zeszłego roku. Nie jest ani długi, ani skomplikowany. Był trudny tylko dla mnie. Jest odpowiedzią na równie krótki wpis z 2008 roku na moim starym blogu (wrzucam Wam tu screenshot z internetowych archiwów).

* * *
– Widzę cię. – Szepce osoba, opierając się o chłodną ścianę kamienicy. Światła uwydatniają każde załamanie skóry na jej twarzy. – Wiem, że wtedy mnie nie usłyszysz, chociaż tyle lat czekasz, aż odpowie ci ktoś oprócz pustki.

Przestępuje z nogi na nogę i otula się szczelniej ciemnofioletowym płaszczem. Niesforny kosmyk włosów opada jej na twarz, ściąga go z niej wyćwiczonym dmuchaniem przez złożone usta. Z głębokiej kieszeni wyciąga wysłużoną, plastikową butelkę. Na jej dnie widać resztę zgromadzonej gęstej, bordowej cieczy.
– Wtedy nie rozumiałom, dlaczego po prostu nie zostawisz jej na bruku. Teraz już wiem, że to nie jest coś, co można po prostu zgubić, zapomnieć, zakopać.

Czuje, jak ściska się jej serce, dłonie drżą do rytmu z krwią. Jest w tej sensacji jakaś niewypowiedziana czułość.

“Czułość. Zobacz, co już potrafimy”. – Kontynuuje w myślach, bo przez gardło nie przeciśnie teraz ani słowa. “I chociaż mam czasem wrażenie, że oszukaliśmy los w jakiejś durnej grze w kości, bo tak naprawdę nie powinno nas już tutaj być, że nasza droga napotkała koniec i skończyły nam się ścieżki... To cieszę się jak dziecko (kolejna rzecz, której się nauczyliśmy!), że wycinamy drogi w przestrzeni przed nami. Myślę, że byłobyś dumne wiedząc, jak daleko i długo potrafimy iść. Kogo na tej trasie poznajemy i jak rośniemy z każdym spotkaniem. Ta historia nadal nie ma zakończenia, ale to dobrze”.

Postać potrząsa prawie pustą butelką. Podnosi wzrok na tłum, słyszy gwar wieczornej ulicy. Uśmiecha się do świateł. – Kiedyś ta ulica była o wiele chłodniejsza. – Mówi. – A butelka, zobacz – prawie pusta! – Dodaje z dumą. – Smakuje obrzydliwie, ale strawione nie powinno wracać.


Komentarze