🐌 Chcesz być na bieżąco z wpisami?

Winther Maier: Pierwsze spotkanie z Markiem

Pamiętacie Winthera, tego z parnego postu? ;) Oto powraca w chwale. Zobaczcie, jak się poznali z Markiem.

* * *

🌎 Warhammer (średniowieczne fantasy).
📌 W drodze przez las Reikwald. 

– Młody, śmierci szukasz?
Winther, w popłochu, zakrył krwawiące ramię. Dyszał ciężko, opierając się o drzewo. Młody mężczyzna podchodził do niego z rękami wyciągniętymi w geście deeskalacji.
– Widziałem, co tam zrobiłeś. Spokojnie. Szanuję to. – Mówił bardzo powoli i wyraźnie, jak do zaszczutego zwierzęcia, któremu chce się pomóc. Winther skupił na nim swoją, rozproszoną dotąd, uwagę. Zwichrzone, słomiane włosy za ucho, obserwujące, niebieskie oczy. Ubrany całkiem porządnie. Rzeczywiście, nie wyglądał na zagrożenie.
– Czego chcesz? – Warknął Winther.
Mężczyzna zawahał się.
– Jeszcze nie wiem. – Odrzekł rozbrajająco szczerze. – Ale jestem pewien, że bardzo mi się przydasz. Jestem kupcem. – Przy ostatnim słowie wyprostował się dumnie. Wintherowi drgnął kącik ust. Rozluźnił się trochę.
– W wozie mam opatrunek. Mogę cię opatrzyć. – Mężczyzna wskazał na skraj lasu, przy którym widać było koński łeb skubiący trawę. – Nazywam się Mark.

Winther westchnął. Do najbliżej wioski daleko, a ramię doskwierało. Pozwolił się odprowadzić pod wóz. Mark otworzył jedną ze skrzyń i wyjął z niej bandaż oraz butelkę... czegoś. Kazał Wintherowi usiąść na brzegu wozu, pociągnąć z butelki, a potem polał jej zawartością jego ramię. Zapiekło. Powachlował chwilę bandażem, żeby w końcu go zawiązać.
– Dziękuję. – Mruknął chłopak.
– Nie ma sprawy. – Mężczyzna uśmiechnął się niepewnie.

Winther obrócił głowę, żeby zobaczyć, co kryje się na wozie. Między skrzętnie popakowanymi skrzyniami widać było bele materiałów. Wyglądały na drogie. Chłopak, swoim sprawnym okiem rzezimieszka, zauważył też od razu system zabezpieczeń – od wzmocnień ścian i dachu od środka, po ciężką zasuwę.
– Wiesz, że mogę podnieść tę zasuwę od zewnątrz? – Wypalił.
Mark uśmiechnął się, tym razem pewnie.
– Dlatego mi się przydasz.
Chłopak parsknął.
– Chcesz ochronę? Może być. Winther się nazywam. 5 szylingów dziennie i możemy rozmawiać.
Mark się roześmiał.
– 15 pensów. – Odpowiedział.
– Szyling.
Mężczyzna spojrzał na niego.
– 20 pensów i pomożesz mi z zabezpieczeniem wozu? – Zapytał.
– Umowa stoi. – Winther wstał. – Znam dobrego stolarza we wsi dzień drogi stąd. Pomoże z wozem, jak mu powiem co i jak. – Zaburczało mu w brzuchu tak głośno, że aż obejrzał się koń, który do tej pory niewzruszenie wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, mieląc w zębach trawę.

Mark pokiwał głową w odpowiedzi na ten dźwięk. Kiwnął energicznie w stronę jednego z boków wozu i poszedł tam. Winther wyjrzał zza rogu ciekawsko. Nad przygasającym ogniskiem wisiał kociołek. Mark pochylił się nad nim i zaczął rozdmuchiwać płomienie. Odwrócił się w stronę chłopaka i przywołał go gestem dłoni. Winther usiadł na kocu, który był rozłożony przy palenisku.

Mężczyzna przysiadł się obok, gdy płomień zaczął lizać denko kociołka. Z kieszeni cienkiego, czerwonego płaszcza wyjął fajkę i upakował w niej trochę tytoniu. Kiedy ją zapalił, Winther poczuł piękny, miodowy zapach. Nigdy wcześniej się z takim nie spotkał.
– Palisz miód? – Zapytał, zaskoczony.
Mark zakrztusił się ze śmiechu i podał mu fajkę.
– Nie–e. – W końcu udało mu się wciągnąć wystarczającą ilość powietrza. – Ale to naprawdę dobry tytoń, z Marienburgu. Podobno same syreny się nim raczą. – Mrugnął.
– Co to są syreny? – Winther zmarszczył czoło. O Marienburgu też nigdy nie słyszał, ale syreny brzmiały ciekawiej. Zaciągnął się dymem i pomyślał, że taki tytoń go przekonuje.
– O, to takie stworzenia, które od pasa w dół są rybami, a od pasa w górę – kobietami. Podobno żyją w morzu i swoim pięknym śpiewem wodzą marynarzy na pokuszenie.
– Co robią?
Mark, powstrzymując uśmiech, potarł skroń.
– Ten śpiew powoduje, że marynarze myślą, że są chętne na ruchanie. Ale tak naprawdę syreny chcą ich zjeść. – Wytłumaczył.
Winther się roześmiał.
– I czym to się różni od kurew?
Mark spojrzał na niego zaskoczony. W końcu się zaśmiał.
– Rybim ogonem? – Popatrzył pytająco na chłopaka. Ten pociągnął nosem.
– No tak. Dziwne to jakieś. – Podsumował.

Chwilę siedzieli w ciszy. Zawartość kociołka zaczęła przyjemnie bulgotać i Mark wstał, żeby z wnętrza wozu przynieść niewielki woreczek. Wysypał trochę jego zawartości na dłoń, trochę odsypał z powrotem. Resztę wrzucił do kociołka.
– Imbir. – Powiedział, wytrzepując dłonie. – Podkreśli smak mięsa.

Kiedy Mark usiadł na kocu, Winther złapał go za dłoń i przyciagnął ją sobie do twarzy. Mężczyzna odruchowo chciał mu ją wyrwać, ale nie dał rady. Zbladł. Chłopak powąchał jego palce i puścił nadgarstek. Mark przytulił dłoń do piersi. Winther popatrzył na niego i zaczął rechotać.
– A żebyś siebie widział teraz! – Rechotał dalej. – Dziwne masz te rzeczy, i te opowieści. – Pokręcił głową.

Nagle spoważniał, kierując wzrok na ogień. Uderzyło go zmęczenie tego poranka. I wielu poranków przed nim. Dawno nie miał okazji po prostu odpocząć, a do tego zjeść ciepłego posiłku. Poczuł przez chwilę tęsknotę za domem i dopadło go nawracające pytanie: czy dobrze zrobił odchodząc w nieznane?

– Czy... możesz mi powiedzieć co tam się właściwie wydarzyło... dzisiaj? – Odezwał się Mark, nadal trochę spięty.
Winther oderwał wzrok od ognia.
– Powiedziałeś, że to szanujesz. Czemu?
Mark zawahał się.
– Bo wydawało mi się, że, no, stajesz w obronie tamtej kobiety...
Chłopak zamrugał intensywnie.
– Jakiej kobiety? – Spytał.
Mężczyzna poruszył bezgłośnie ustami. Przełknął ślinę.
– Nie no, po prostu miałem zlecenie. Tamten duży miał dostać w ryj, ale kurwa, nie wiedziałem, że ma kolegę. – Pociągnął nosem. – Teraz chuj z tym, i tak nic nie dostanę za to.
Mark odsunął się nieznacznie.
– Haha, daj spokój. – Winther klepnął go w ramię. – Jak mi będziesz płacił w terminie, to jestem twój brat.
– I dlaczego nie miałbyś mnie po prostu ukatrupić i zabrać wszystkiego, co mam? – Marka wyraźnie uderzyło spektrum nowych możliwości.
– Bo nie jestem taki głupi, jak ci się wydaje. – Winther zbliżył twarz do jego twarzy. – Nie wiem, jak się robi kupcowanie. Ja umiem to. – Potrząsnął pięścią. – Ty robisz pieniądze. Jak ciebie nie ma, pieniądze szybko się skończą.
Mark nie mógł się kłócić z tą logiką.

Komentarze