W przerwie między wachlowaniem łopatą i układaniem wałów przeciwpowodziowych na osiedlu, kolejna część przygód Nawoi w ramach nagród w moim konkursie.
— No, moja pannico, czas ruszyć, zanim staniesz się jeszcze starsza! — Zawołała wesoło. — Zanim pójdziemy łowić twój skarb, może jeszcze wstąpimy do świątyni na moment? Odłożyć twój kamyk do misy.
Jedyna ofiara, jaką przyjmowała Wielka Matka, były kamienie, ręcznie malowane przez jej trzodę. Można na nich było zamieścić prośbę, podziękowania... Nie trzeba było nic pisać, wystarczyło namalować coś z intencją, podczas medytacji. Mój, przeznaczony na dzisiaj, był inny, niż te, które zwykle malowałam. Sama do końca nie wiedziałam, co w nim było. Chciałam w nim zawrzeć najskrytsze pragnienie serca, cokolwiek to mogło być. Gdzieś głęboko od zawsze czułam, że czegoś mi brakuje, a może czegoś mam za dużo? Nigdy nie udało mi się tego ująć w słowach, a nawet koherentnej myśli. Może więc wielka Matka pomoże mi rozwiązać tę zagadkę?
— Jasne, mamo! — Odpowiedziałam radośnie, bo był to przecież radosny dzień.
Mama pływała znacznie wolniej ode mnie, więc równałam do niej. Dawno nie miałyśmy okazji spędzić razem całego dnia, więc tym bardziej się cieszyłam. Może znów poopowiada mi o zielonych polach, z których pochodziła? Ja, jak każdy, kto trafił do Jeziora jako niemowlak, nie miałam wspomnień o Ziemi. Mama została wybrana przez Boginię jak była mniej-więcej w moim wieku, więc jej opowieści były dla mnie jak baśnie o innym, obcym świecie.
Pamiętam, jak kiedyś zapytałam, czy naprawdę ludzie z Ziemi nie potrafili oddychać pod wodą. "Tak, kochanie", odpowiedziała. "Skrzela są błogosławieństwem Wielkiej Matki", rozwinęła, dotykając swoich z nabożeństwem.
Opowiedziała mi też o złych ludziach. Takich, którzy zabijali innych ludzi, takich, którzy najechali jej wioskę. "Po ziemi chodzi za dużo ludzi", powiedziała, kręcąc głową." Dlatego walczą między sobą o miejsce do życia, o zwierzęta, o skarby. Nie, tak jak tutaj, gdzie Wielka Matka czuwa, by nigdy niczego nie zabrakło". Leżałam wtedy z głową na jej kolanach, gładziła mnie delikatnie. Pewnie myślała , że nie wiem, że płacze.
Ale to przecież słychać, czuć w tym, jak spina się ciało. Ona jednak nigdy nie lubiła, gdy ktoś słyszał, albo — jeszcze gorzej — nawiązywał do tego, że płacze. Leżałam więc w ciszy i czekałam na dalszą część opowieści. "Tutaj jesteśmy bezpieczne", kontynuowała, gdy trochę się uspokoiła." Ludzie z ziemi nie mogą mieszkać pod wodą, chyba, że Bogini ich wybierze. Tak, jak nas!”.
**← Poprzednia część | Następna część →**
Skomentuj (na kanale Discorda)