Pracuję nad pierwszym nagraniem opowiadania z bloga. Myślę o publikacji na youtubie, może też spotify. Oczywiście, gdy będzie gotowe, dowiecie się pierwsx ;)
A tymczasem, kolejna część Nawoi.
Tekst w ramach nagród w moim konkursie z kategorii “wyróżnienia”.
Opadła mi szczęka. Poruszyłam nią w dół i w górę, ale nie udało mi się z siebie wydusić słowa. Zaczęłam się niekontrolowanie trząść.
Wielka Matka, teraz niższa ode mnie o pół głowy, przymknęła oczy.
– Oddychaj, dziecko. Spokojnie. Wdech – Wykonała wdech, zachęcając mnie do tego samego. Chwilę przytrzymała powietrze. – Teraz wydech.
Chwilę, która zdawała się być wiecznością, stałyśmy tak i oddychałyśmy. Gdy udało mi się trochę uspokoić, Bogini podjęła dialog.
– Chcę cię komuś przedstawić. Komuś bardzo ważnemu. – Podkreśliła. – Nie musisz się niczego obawiać. Będę z tobą przez cały czas.
– Ale... Dlaczego ja, Matko? – Wybełkotałam.
– Wszystko się wyjaśni w swoim czasie. – Uśmiechnęła się łagodnie. – Teraz potrzebuję, żebyś mi zaufała. Mogę na to liczyć?
– O-oczywiście. – Mruknęłam, czując, że wbrew jej instrukcjom jednak trochę się obawiam. – Ale co z moją mamą? Będzie się martwić...
– Twoja mama na pewno jest dumna, że zostałaś przeze mnie wybrana. – Przerwała mi. – Chodźmy.
Pociągnęła mnie za rękę w stronę postrzępionej ściany, którą teraz rozpoznałam jako rośliny. Chyba "drzewa", o których opowiadała mi mama.
– To nazywa się "Las". – Powiedziała Matka.
Zaczęłam się zastanawiać, kto może być ważny dla Bogini? Chyba tylko inne bóstwo. Poczułam się jeszcze mniejsza, niż przed chwilą.
Szłyśmy leśną ścieżką dobrą chwilę. Koncepcja chodzenia była dla mnie dość nowa. W Jeziorze czasem stawiało się kilka kroków, wzbijając tumany kurzu na dnie pokrytym piachem, ale były one bardzo lekkie i szybko przeradzały się w zgrabne ruchy pływania. Tutaj miałam wrażenie, że moje nogi to ołowiane kolumny, a w bosych stopach czułam ukłucie każdego drobnego kamyczka. Krzywiłam się co chwilę, chwiałam niezgrabnie na boki, próbując złapać równowagę. Mokre ubrania coraz bardziej ciążyły mi na plecach i pomimo ciepłej pogody zaczynałam czuć chłód.
Matka szła obok mnie, równym tempem, wyraźnie pochłonięta przez własne myśli. Dokąd nas prowadziła?
Nagle, zatrzymała się. Pół kroku później ja również przystanęłam. Matka rozejrzała się dookoła.