Część druga tekstu w ramach nagród w moim konkursie. Inspiracja:

<aside> <img src="/icons/chess-knight_lightgray.svg" alt="/icons/chess-knight_lightgray.svg" width="40px" /> Karol Mrok wewnątrz siebie.

</aside>

Przystanąłem na chwilę i mógłbym przysiąc, że coś otarło mi się o nogę. A może tylko mi się wydawało?

Przecież nie słyszałem, żeby coś podchodziło. Przykucnąłem. Nie wiem, jak długo szedłem, ale czułem zmęczenie odkładające się w stopach jak ołów. Pooddycham chwilę w tej pozycji. Gdzieś kropla upadła na ziemię, odbijając się echem od kamiennych ścian.

Tym razem miałem pewność, że coś dotknęło mojej lewej ręki, gdy obejmowałem swoje kolana, kucając. Na twarzy poczułem podmuch śmierdzący rdzą i zgniłym mięsem. Przewróciło mi się w żołądku. “Co mam teraz zrobić”, pomyślałem panicznie, ale na zewnątrz wydostał się tylko bardzo cichy jęk.

Poczułem szarpnięcie w okolicy splotu słonecznego, choć nic mnie tam nie dotykało. Wiedziałem już, co mam zrobić. Podążać za stworzeniem przede mną. Słyszałem tylko co któryś jego krok, jakby specjalnie szło nieregularnie, albo na moment znikało, by uderzyć łapą podłoże w innej rzeczywistości, a potem wrócić do tej jaskini, obok mnie.

Nie wiem, jak długo szliśmy w ciszy. W pewnym momencie moje wyciągnięte dłonie natrafiły na ścianę – ślepą uliczkę. Kiedy przesunąłem je po wklęsłej ścianie ku górze, zrozumiałem, że sufit jest zdecydowanie bliżej czubka mojej głowy, niż przy wejściu do jaskini. Gdy zszedłem opuszkami palców do podłogi, poczułem suchą trawę – siano? Posłanie.

Nagle, przestrzeń rozbłysnęła światłem, jakby ktoś potarł gigantyczną hubkę o równie mocarne krzesiwo. Tuż przed moją twarzą mignęły wpatrzone we mnie ślepia, puste i czarne jak dziura, przez którą tu wszedłem. Szarpnąłem się do tyłu, uderzając potylicą o kamień. Syknąłem z bólu i aż usiadłem. Chwyciłem się za tył głowy.

Znowu byłem w ciemnościach. Bałem się ruszyć. Poczułem jak wielkie, włochate cielsko włazi mi na kolana i... wkłada się na nich jak kocię. Chrapliwy oddech uspokaja się. Dla kontrastu, ja ledwo oddycham.

Po kilku minutach, które ciągnęły się jak godziny (i spięciu, które zacisnęło mięśnie pleców tak mocno, że myślałem, że złamie mi kręgosłup, wyginając go w stronę brzucha), nagle stres mnie opuścił. Tak gwałtownie, że aż poczułem nagłą pustkę w środku. W tym samym momencie dotarła do mnie prosta prawda: to stworzenie to część mnie. Chcę je oswoić. Tak jak ono oswaja mnie.

← Poprzednia część | KONIEC

Skomentuj (na kanale Discorda)


← Wróć na główną